Książki dzieciństwa czyli o psach po psiemu

Pewne książki są pierwsze. To te, które towarzyszyły nam w dzieciństwie. Dla mnie to zwierzyniec Grabowskiego i twórczość Lilli Koenig. "Timba", wyczytana przed laty na pamięć.

Książki dzieciństwa czyli o psach po psiemu
Kango wyrósł z czasem na wspaniałego psa. Przypominał czarnego Artusa niemal każdym włoskiem. Tylko jego oczy nie były bursztynowożółte, lecz brązowe jak oczy Timby.

Czy potrafisz natychmiast, bez wahania wymienić swoje najosobistsze książki? Te wyjątkowe, które poprowadziły cię przez lata szkolne i wczesne dorastanie?

Poza magicznym Tajemniczym Ogrodem i sielankową lekturą Dzieci z Bullerbyn w wakacje, to właśnie opowiadania pana Grabowskiego o zwierzętach oraz pewna bezcenna historia o psie – spełniły dla mnie rolę przewodnią.

Oto po wielu dorosłych latach wspomnień, nostalgii, sentymentu, wreszcie próby zapomnienia bez nadziei, na moją półkę trafiła ukochana "Timba" wypatrzona w przygodnym antykwariacie, w stanie idealnym (SIC!), acz wciąż w tym samym wydaniu – nakładem z lat 70-tych, w twardej okładce, skąd kiedyś czerpałam swój pierwszy pogląd na zarys psich ras współczesnego świata, usilnie starając odrysować ulubionego collie (potem inne rasowe czworonogi).

"Timba" jest książką adresowaną do młodzieży szkolnej (wyd. 1965), nawet na lata 80-te była dość postępową pozycją wydawniczą.

Ulubionym "Opowiadaniom Grabowskiego", przynoszonym z biblioteki czy też tym pochłanianym jedno po drugim w dziecięcej czytelni, towarzyszy inna kategoria wspomnień. posiadany przez mnie tomik jest niczym wehikuł czasu – wydawnictwo z przełomu lat 80/90-tych, wystane natenczas w kolejce do księgarni podręcznikowej, a między kartkami zakładka Ligi Ochrony Przyrody, gdzie wiernie przynależałam przez cały okres szkolny podstawówki, pilnie czytując Przyrodę Polską.

W historyjkach pana Grabowskiego było i jest to coś, czego intuicyjnie poszukiwałam w literaturze, a w co wprowadzała na wsi jedna z babć – wyłącznie zwierzęta, psy po psiemu, świat wyrażony z perspektywy niezależnego czworonoga, przekrój wiejskiego podwórka pełnego życia, zarazem próba zinterpretowania zwierzęcego zachowania językiem przystępnym młodszemu czytelnikowi. W dobie zasadniczej miejskiej tresury pan Grabowski myślał 'pozytywnie' opisując naturę własnych bohaterów na gospodarstwie oraz ich interakcje z domownikami, ujmując je w scenki pozbawione przesadnej antropomorfizacji. Nie udało mi się znaleźć autora podobnie kreującego równie swojskie uniwersum.

Grabowski równie trafnie opisywał międzygatunkowe perypetie i kocią naturę.

Jan Grabowski tworzył w Warszawie, pisząc dla dzieci o własnych skrzydlatych i czterołapnych przyjaciołach, zawsze prosto i z ciepłym humorem zawartym w każdej wciągającej nowelce. Lilli Koenig pracę pisarską dedykowała młodzieży szkolnej, będąc austriackim etologiem ówczesnych lat, a za "Gringolo" (historię o popielicy, tym samym 'preludium' do historii o owczarku imieniem Timba) otrzymała w Wiedniu lat 60-tych nagrodę Konrada Lorenza. Oba wydania, pochodzące ze 'skrajnych epok' (twórczość Grabowskiego dobiegła końca w dekadzie najintensywniejszej pracy Koenig), wydała Nasza Księgarnia, ożywione ilustracjami niezapomnianego Stanisława Rozwadowskiego – autora multum legendarnych i niepowtarzalnych w swej realności detali, przyrodniczych rysunków dzikiej i domowej fauny.

Po latach (i czytaniach) niezmiennie nachodzi mnie refleksja, iż to wcale nie kontekst obserwatora finalnie tak pociąga w behawiorystyce czy kynologii. Lżejszego formatu, niepodręcznikowa literatura z całą swoją etologiczną otoczką podaną w ozdobnej literacko formie, stanowi najwartościowszą lekturę dla przyszłego miłośnika zwierząt.